czwartek, 15 marca 2012

Kroniki Cienia 1.1


Kolejna część powinna ukazać się na początku przyszłego tygodnia, bądź w następny weekend. Później notki będę się starała wstawiać regularnie raz w tygodniu. 

***

Rozdział 1 cz 1

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Przez zabrudzone szyby wlewały się do pokoju jego ostatnie promienie, rozświetlając pomieszczenie nikłym, pomarańczowym światłem. Leżała na łóżku pogrążona w półśnie, w jej nogach zwinięty w kłębek spał czarny kot. Wszędzie unosił się duszący zapach przetrawionej wódki i nieświeżego jedzenia. Kot poruszył się nagle, otworzył leniwie oczy i rozejrzał. Powoli wracała do niej świadomość, gdy coś miękkiego otarło się o jej nogę i zeskoczyło na podłogę, pozostawiając uczucie chłodu w miejscu, gdzie go zabrakło. Teraz i ona otworzyła oczy, zapatrzyła się na sufit. Myślami krążyła daleko w czasie i przestrzeni. Pewnie zasnęłaby znów, gdyby nie ciche pomrukiwania jej towarzysza domagającego się nakarmienia. Westchnęła przeciągle i zsunęła z siebie koc, którym była przykryta, usiadła na brzegu łóżka, podpierając ciążącą jej głowę na rękach.
Cały pokój pokrył już gęsty półmrok przysłaniający zabrudzone ściany z odpadającą farbą i grzybem; z uchylonych drzwi łazienki dobiegał cichy bulgot spuszczanej w rurach wody z wyższego piętra, a zza okien wlewał się cichy pomruk budzącej się nocy. Wspomnienia dzisiejszego dnia przychodziły do niej powoli i wsączały się w mózg, powodując nudności i monotonny ból. „Zdecydowanie za dużo wypiłam”, pomyślała z goryczą i spróbowała wstać. Niepewnie stanęła na nogach, podpierając się ręką o biurko zawalone teraz stertami papierów, niedokończonymi zwojami z pieczęciami i niedopałkami papierosów. Nogą przesunęła walającą się po podłodze butelkę i chwiejnym krokiem podeszła do okna. Kot obserwował jej poczynania z komody przy frontowych drzwiach, jego przenikliwe zielone oczy zdawały się płonąć pogardą i złośliwością. Siłując się chwile z zardzewiałymi zamkami okna, otworzyła je na oścież i zachłysnęła się chłodnym wieczornym powietrzem. Do pomieszczenia wdarł się lekki powiew wiatru, musnął jej krótkie rude włosy i zaszeleścił kartkami na biurku. Oparła się o parapet i zapatrzyła na budzące do nocnego życia miasto. W dali słychać było gwar dobiegający z ciasnych i tłocznych uliczek niosących tłumy do kawiarni i klubów położonych przy głównym placu.
Kot opuścił swój dotychczasowy posterunek, wolnym i dumnym krokiem ruszył w kierunku swojej pani, lekko wskoczył na parapet i otarł się o jej ramię. Uśmiechnęła się. Delikatnie przejechała ręką po jego łebku, ten zamruczał cicho i usiadł u jej boku. Wróciła do obserwowania miasta, na ulicach powoli zaczęły zapalać się lampy. Większość przemierzających ją przechodniów kryła się pod swoimi płaszczami, chcąc przebrnąć przez noc niezauważenie. Z domostw przy sąsiednich ulicach wypełzały teraz cienie na swój conocny żer – przestępcy, mordercy i gwałciciele, to był ich czas i ich miejsce.
Upajała się nadchodzącą atmosferą, z którą czuła się tak bezpiecznie. Ciemne i brudne uliczki były jej żywiołem i przystanią, jedynym domem, jaki miała od lat. Z resztek zaspania wyrwało ją lekkie uczucie niepokoju. Wzdrygnęła się przy kolejnym podmuchu wiatru, a może to był strach? Towarzyszył jej nieustannie od wielu tygodni i ostatnio bardzo się nasilił. Czuła, że coś się zbliża. „Musze odejść”, pomyślała.
Na zegarze wybiła godzina ósma wieczór, ciszę w pokoju przerwało nieśmiałe pukanie do drzwi. Kot szybko zeskoczył z okna na położony niżej daszek i zanurzył się w nadchodzącą noc. Wyrwała się z zamyślenia, podeszła do drzwi i z delikatnym uśmiechem otworzyła je. Na korytarzu, pełnym pleśni i duszącego odoru moczu mieszanego z dużymi ilościami alkoholu, stała drobna dziewczyna. Jej postawa zdradzała niepewność i niezdecydowanie, twarz osłaniał kaptur, a sylwetka skryła się pod obszernym płaszczem. Podniosła głowę, aby spojrzeć na stojącą w progu postać i widząc jej uśmiech, odwzajemniła go nieznacznie.
– Zawsze na czas – powiedziała łagodnie mieszkanka pokoiku i przepuściła dziewczynę w drzwiach. Gdy ta weszła, zamknęła je i przekręciła zamek. Nowoprzybyła rzuciła szybkie spojrzenie na pokój i zdjęła z głowy kaptur, pokazując światu swoje zniesmaczenie panującym tu bałaganem.
– Naprawdę Naomi, chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego zatrzymałaś się w takim miejscu. Tu wszędzie cuchnie i do tego ci ludzie! Czy oni nie maja nic lepszego do roboty tylko tak siedzieć cały boży dzień i chlać co popadnie?! – wyrzuciła z siebie oburzona.
Rudowłosa, nadal się uśmiechając, podeszła do okna i usiadła na parapecie, obserwując zirytowaną towarzyszkę, która próbowała właśnie uprzątnąć jej łóżko, by na nim usiąść. Czuła na plecach chłodne wieczorne powietrze. Ostry zapach smażonych ryb z baru po przeciwnej stronie ulicy mieszał się z delikatnymi perfumami krzątającej się dziewczyny.
– Kto normalny chciałby tu mieszkać?! Wszędzie tylko smród, brud i ubóstwo! Człowiek mógłby tu umrzeć na środku ulicy i nikt by się nie przejął! Zepchnęliby ciało, żeby sobie grzecznie gniło w jakimś kanale, do którego wszyscy szczają! I te bachory…! – trajkotała bez przerwy.
– Dlatego właśnie je lubię – westchnęła cicho Naomi.
Gdy już uporała się z pościelą, zdjęła z siebie płaszcz, demonstrując swoją nienaganną figurę i bogato obdarzony przez naturę biust. Ubrana była w błękitną sukienką powyżej kolan, a jej długie, kręcone blond włosy opadały swobodnie na nagie ramiona. Gdy usiadła na uprzątniętym przez siebie posłaniu, sukienka podwinęła jej się, ukazując zgrabne nogi. Twarz miała delikatną i trochę dzieciną, wyglądała niemal jak lalka. Zdawała się być o wiele starsza od siedzącej na parapecie dziewczyny, lecz jej postawa, mimo pozornego spokoju, zdradzała czujność i przewagę, jaką miała nad nią rudowłosa.
– Więc, dowiedziałaś się czegoś pożytecznego, Anno? – powiedziała Naomi, zakładając sobie nieznośny kosmyk włosów, poruszony przez wiatr, za ucho. Blondynka zamilkła na chwilę i usadowiła się wygodniej na łóżku, na jej twarzy zagościł szelmowski uśmiech kontrastujący z porcelanową urodą.
– Nawet całkiem sporo… Po pierwsze, nasz cel jest już w tym mieście i zostanie tu przez najbliższe kilka dni, do tego podróżuje tylko z dwoma ochroniarzami z konoha i to jeszcze wcale nie jakimiś najlepszymi, zatrzymali się w hotelu u Shoushego – mówiła coraz bardziej podniecona – i co najważniejsze, widziano, że przewożą zwoje, choć starają się to ukryć. Naomi! To musi być to, czego szukamy! – Nie wytrzymała blondynka i niemal wykrzyknęła ostatnie słowa. Rudowłosa zamyśliła się na chwile, po czym oznajmiła z uśmiechem:
– No to trzeba się zabierać do pracy. – Po krótkiej pauzie dodała: – Zrobimy to jeszcze dzisiaj, po północy…
– Czekaj, czekaj… – przerwała jej Anna. – Przecinasz to szaleństwo, a co ze Strażnikami?! Oni tego nie lubią! Co jeśli się dowiedzą, że robimy coś za ich plecami?! Najpierw musimy ich powiadomić, wykupić się… – Naomi nadal się uśmiechając, co często bardzo irytowało jej rozmówców, powiedziała spokojnie:
– Nie martw się Anno, wiem co robię. A Strażnikami się nie przejmuj, zwiniemy towar zanim zdążą w ogóle dotrzeć na miejsce. Chyba, że nie ufasz swoim informacjom? – Anna poruszyła się nieznacznie.
– Ależ, nie!!! – wykrzyknęła, ale widząc naganę w oczach rudowłosej, ściszyła głos. – Znaczy chodziło mi o to, że nie musisz się martwić! Wszystko zrobiłam jak należy, to potwierdzone informacje! – mówiła coraz ciszej, niepewna myśli siedzącej na parapecie dziewczyny. Ta wpatrywała się przez chwile w delikatną lalkową twarz Anny, po czym uśmiechnęła się serdecznie i powiedziała:
– Wierzę ci Anno. I nie denerwuj się tak od razu, przecież nie masz powodu, by się mnie bać. Prawda? – Blondynka uśmiechnęła się delikatnie, lecz nieco sztucznie i skinęła głową. Naomi zsunęła się z parapetu i podeszła do biurka. Wzięła z niego leżące w pudełku zapałki i zapaliła na wpół wypaloną świece. Pokój spowity do tej pory półmrokiem, rozświetlanym jedynie wpadającymi do pomieszczenia smugami światła ulicznych latarni, rozjarzył się nikłym blaskiem świecy. Cienie wydłużyły się i zatańczyły w rytm płomienia. Twarz rudowłosej stała się teraz wyraźniejsza dla blondynki i nieco przerażająca w ciemnym pokoju, czego wcześniej, ku swemu zdziwieniu, nie dostrzegła. Naomi wodziła powoli dłonią nad płomieniem świecy, a w jej zielonych oczach odbijał się jej blask. Lubiła ogień, był taki nieuchwytny; przynosił ogromne zniszczenia, a jednocześnie trudno byłby bez niego przeżyć. Czuła ciepło bijące od delikatnego płomienia i ogarnął ją nagły niepokój, jakby ktoś ją obserwował. Drugi raz tej samej nocy. Otrząsnęła się z zamyślenia, potrząsając głową. Ogień – zawsze działa na nią hipnotycznie, przywoływał ją, przynosił wizje; mogłaby wpatrywać się w niego godzinami – był jak nałóg, do którego zawsze wracała. „ Muszę z tym skończyć”, pomyślała z irytacją. Przez to prawie zapomniała o blondynce siedzącej w pokoju, spojrzała teraz na nią i dostrzegła przerażenie w jej oczach.
– Nn… nic ci nie jest? – zapytała cicho. Naomi nie zrozumiała w pierwszej chwili, ale potem poczuła słaby zapach spalonej skóry i spojrzała na swoją rękę poparzoną od płomienia świecy. Kiedy ona odpływała swoim umysłem daleko stąd, jej dłoń smażyła się nad ogniem.
„Cholera jasna!!!”, pomyślała tylko rudowłosa i schowała za siebie rękę.
– Idź już proszę Anno, przygotuj się. Spotkamy się u Kimury. – Blondynka siedziała jeszcze chwilę zszokowana, po czym wstała pośpiesznie, zabrała swoje rzeczy i wybiegła z pokoju, nie oglądając się za siebie. Naomi podeszła do drzwi i zamknęła je, opierając się o nie plecami. Z zamkniętymi oczami słuchała oddalających się pośpiesznie kroków dziewczyny. Wszystko ucichło, gdy blondynka skręciła w zaułek, odczekała jeszcze chwile, by się upewnić. Gdy już miała odchodzić, usłyszała kolejne kroki, tym razem ciężkie i powolne, niedosłyszalne dla normalnego człowieka. Oddalały się powoli w tą samą stronę, w którą odeszła Anna, po czym i one ucichły. Zapanowała cisza przerywana jedynie naturalnymi odgłosami starych domów i stłumionymi dźwiękami dobiegającymi z ulicy. Wypuściła powoli powietrze z płuc i spojrzała na poparzoną rękę, wyglądała paskudnie: osmolona i popękana. Uporczywy ból rozchodził się na całą dłoń i pulsował miarowo wraz z każdym uderzeniem serca. Westchnęła znów i szybkim ruchem zgasiła palącą się na biurku świecę.
– Co mnie podkusiło… – wyszeptała zirytowana. Nigdy nie traciła kontroli przy innych, to co się stało dzisiaj było niepokojące. „Coś się zbliża, coś niedobrego…” Z tymi myślami weszła do łazienki i zapaliła światło. Blask żarówki oślepił ja na chwile, źrenice przyzwyczajone do małej ilości światła zwęziły się gwałtownie. Pomieszczenie było małe, wręcz ciasne. W rogu naprzeciwko drzwi stał wąski prysznic, a obok niego toaleta. Uwagę przykuwało lustro w ciężkiej złoconej ramie zupełnie nie pasujące do wystroju wnętrza.
Spojrzała na swoje odbicie – ciemne wory pod oczami zdradzały bezsenność, jaka towarzyszyła jej od kilku dni. Twarz była młoda, ale wychudzona, wyglądała najwyżej na dwadzieścia kilka lat. Włosy w nieładzie – splątane końcówki i kołtuny wraz z bladą cerą nadawały jej nieco upiornego wyglądu. Od ponad tygodnia nie ruszała się z pokoju, pracując nad ostatnim towarem. Zajmowała się różnymi rzeczami, kradła, zabijała… wszystko na czym można było zarobić, ale to tylko pozory. W rzeczywistości, każda jej ofiara była dokładnie wyselekcjonowana – jej pasją było znajdowanie rzadkich zwojów z technikami i pieczęciami. Była mistrzynią w łamaniu wszelkiego rodzaju zabezpieczeń. Poprzedniej nocy skończyła właśnie ostatni z zapieczętowanych zwojów, skopiowała go i była gotowa sprzedać, wystarczyło tylko znaleźć dobrego nabywcę. Zrzuciła z siebie ubranie, które zasiliło piętrzącą się stertę brudnych szmat na podłodze. Weszła pod prysznic i puściła gorącą wodę. Ciepłe krople muskały jej nagie ciało i przynosiły odprężenie zbolałym mięśniom, przypalona ręka zwisała bezwładnie wzdłuż ciała i pozwalała, by woda zmyła z niej brud i sadzę. Tabletki jakimi nafaszerowała się tego popołudnia nadal działały, jej wyostrzone zmysły pozwalały czuć każdą spadającą krople wody, ale także spotęgowane bolesne pulsowanie poparzonej dłoni. Woda szumiała cicho w jej głowie, ale jej myśli wciąż krążyły wokół świecy i tego niepokojącego przeczucia jakie wywołała. Nie kontrolowała tego co robiła wtedy i to ją przerażało. To było ostrzeżenie – zawsze, gdy miało stać się coś niedobrego wiedziała o tym, ale tym razem było inaczej – to było silniejsze i niebezpieczniejsze. Musiała szybko zniknąć, nie pozostawiając śladów, ponieważ ktoś jej szukał – ogień. Do tego jeszcze ta Anna, zgodziła się na współprace z nią, bo była tak podobna do kogoś, kogo znała dawno temu, miała nawet tą sama barwę głosu. Skarciła się w myślach za to – jak mogła być tak nierozważna, przecież zawsze pracowała sama, teraz musi jakoś z tego wybrnąć, bo jeśli jej przypuszczenia są słuszne, dzisiejszej nocy może wcale nie pójść tak gładko, jakby tego chciała. Zakręciła wodę i wyszła spod prysznica, wytarła mokre ciało ręcznikiem i zaczęła się ubierać. W progu łazienki przysiadł kot i wyczekiwał w bezruchu na swoją panią. Mimowolnie uśmiechnęła się, gdy go ujrzała i pogłaskała mokrą jeszcze ręką – kot zjeżył się i uciekł do pokoju. Ubrała się w czarne spodnie i szarą bluzkę, w biodrach przepasała gruby pas z wieloma przegrodami, gdzie miała broń i zwoje. Zabandażowała przypaloną rękę, na koniec zarzucając na siebie gruby, czarny płaszcz z kapturem. Na dworze robiło się już coraz chłodniej, mimo, że był dopiero początek września. Wyszła z łazienki i ruszyła ku frontowym drzwiom, zbierając po drodze z ziemi kilka porozrzucanych shurikenów. Z biurka wygrzebała świeże zwoje, nad którymi pracowała i przypięła je do pasa na biodrach. Na korytarzu zamknęła pokój, ruszyła przez klatkę schodową ku oświetlonej latarniami ulicy. Zza drzwi, obok których przechodziła, słychać było odgłosy krzątających się ludzi, grające telewizory i głośne kłótnie. Wyszła na ulice, spojrzała na zegarek – dochodziła jedenasta w nocy. Spacerowym krokiem ruszyła w kierunku centrum, napawając się cichymi odgłosami nocy.

6 komentarzy:

  1. Pięknie...*.*
    przepraszam,że komentuję z opóźnieniem ale nie miałam czasu...;x.
    Notka śliczna i czekam na więcej.;D

    www.darkness-mystery-or-live-in-akatsuki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za Twój komentarz na moim blogu. Co do opisów - raczej się ich u mnie nie naczytasz. Już mi mówiono, że powinnam wstawiać ich więcej, próbuję, ale to nie do końca moja bajka. Wolę opisy reakcji ludzkich niż pomieszczeń, jak w rozdziale 3. - dają więcej. nie tylko wprowadzają klimat, ale pozwalają zrozumieć bohatera, poznać go i sytuację, w której się znalazł.
    A jeśli chodzi o Magdę to wcale nie jest tak, że nie wpłynęły na nią wydarzenia w szkole. Wpłynęły i to bardziej niż chciałaby to przyznać. Jej rozmowę z Arturem specjalnie napisałam w taki, a nie inny sposób. Chodziło mi o to, że choćby się waliło i paliło Magda nie pokaże, że coś ją dotknęło, że się boi. Zresztą wspominałam, że na swój lęk zareagowała złością.
    A teraz co do Twojego bloga. Ha, ciekawa sprawa.
    Mamy dwie tajemnicze bohaterki. Szczególnie Naomi mi się podoba. Samodzielna, wyemancypowana i niezbyt uczciwa kobieta. I te dziwne zachowanie jeśli chodzi o ogień... Całkiem ciekawie. już ją lubię. Anna też interesująca - nie wiadomo skąd czerpie informacje, wydaje mi się, że była śledzona, acz może mi się tylko wydawać. Kotek... Cudowne stworzenie^^ Uwielbiam koty^^ Historia ze zwojami - interesująca. Co w nich jest, po kiego chcą je ukraść? I komu? No i bardzo ładny, tajemniczy prolog. Wszystko napisane przyjemny językiem, bardzo ładnie z wizualizowane.
    No, i skoro wszystko wydaje się dobre i ciekawe, to czemu mnie nie porwało? Szczerze, nie powiem żeby jakoś specjalnie mnie zachwyciło, i że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Chwilę już myślałam nad tym dlaczego i wniosków brak... Może jestem zbyt zmęczona? A może po prostu tekst jest wbrew pozorom zwyczajny? Nie wiem, zobaczymy po kolejnych rozdziałach. Dodałam Cię do linków.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm... Może rzeczywiście zbyt słabo zaakcentowałam uczucia Madzi. No, ale nic straconego. Historia dopiero się rozkręca, więc pewnie będziesz miała jeszcze dość jej odczuć i przemyśleń^^
    Możesz mnie informować o notkach u siebie? Blog lub GG (13117243), jak wolisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodanaś do linków.
    No i u mnie nowy rozdział ^^
    http://magia-na-gazie.blog.onet.pl/

    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  5. http://when-the-darknes-falls.blogspot.com =zapraszam na rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Blog bardzo mi się podoba :D czytam dalej ^^

    OdpowiedzUsuń