sobota, 14 lutego 2015

Kroniki Cienia 2.2



Witam, tak jakoś wyszło, że po tak długim czasie zajrzałam na stronę o której zdążyłam już dawno zapomnieć w natłoku codziennego życia. Nie mówię, że wracam, ale skoro część historii jest już napisana i zalega na komputerze, to równie dobrze mogę puścić ją w świat :)
Ten rozdział jest całkowicie nie poprawiony i pisany … lata temu (jak ten czas leci)… więc z pewnością pojawi się wiele błędów, których nie będę już poprawiać. Jeśli powrócę do tego opowiadania to zajmę się już następnymi rozdziałami, niech te pozostaną takie jakie są… chyba, że komuś bardzo będzie się chciało wytknąć mi błędy.  Pozdrawiam She

Rozdział 2 cz.2


- Kopę lat chłopcy. – rzekła lekko, jej głos był cichy i głęboki, niemal zmysłowy. Kimi stał sparaliżowany wodząc wzrokiem od jednej twarzy do drugiej - nie miał pojęcie co się dzieje. Przed nim stała kobieta w ciemnym płaszczu i z zasłoniętą twarzą, spod kaptura wystawały jej kosmki rudych włosów, a ludzie, którzy jeszcze przed chwilą bawili się w najlepsze wykańczając jego ochroniarzy stali spięci wpatrując się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Weszła głębiej do pokoju, śledzona przez uważny wzrok obu napastników, wyminęła odłamki szkła z rozbitej balkonowej szyby i leżące, nieprzytomne cało kobiety. Podeszła do ustawionego na środku pomieszczenia okrągłego stoliczka i usiada na jednym z drewnianych krzeseł przyglądając się ciekawej reakcji mężczyzn. Blondyn pierwszy odzyskał pewność siebie i uśmiechną się niemal serdecznie, w jego szarych tęczówkach odbijał się blask nocnej lampki stojącej przy łóżku. Położył rękę na ramieniu starca i popchną go w stronę stolika, sadzając go przy nim brutalnie. On sam, także zasiadł naprzeciwko dziewczyny z przyklejonym uśmiechem i zimnym spojrzeniem przepełnionym nieukrywaną niechęcią i pogardą.
- Naomi… - spojrzał jej prosto w oczy – …cóż za miłe spotkanie.
- Czyżby? – jej pytanie, wypowiedziane głosem pełnym ironii i rozbawienia zawisło w pomieszczeniu napinając panującą tam atmosferę do granic wytrzymałości. Ostatnie pozory cywilizowanej konwersacji wyginały się niebezpiecznie grożąc brutalnymi konsekwencjami.
- Czego chcesz? – wycedził przez zaciśnięte zęby szarooki nie spuszczając wzroku z jej nienaturalnie rozszerzonych tęczówek. Przez chwilę panowała cisza, ciemność w pokoju zdawała się gęstnieć z każdą sekundą pochłaniając coraz większą powierzchnie pomieszczenia, jednak nikt tego nie zauważał, wszyscy byli zbyt skupieni na nowoprzybyłej osobie, która siedziała spokojnie przy ciemnym, lakierowanym stoliku, a jej postawa, aż raziła pewnością siebie i nonszalancją doprowadzającą blondyna do pasji.   
- To chyba logiczne, czego chcę…- zaczęła powoli -  pytanie brzmi… Kiedy mi to oddacie? – zakończyła przypatrując się rosnącemu rozdrażnieniu jej rozmówcy. Kontem oka dostrzegła niespokojne poruszenie bruneta i wyczuła zniecierpliwienie pozostałej dwójki czekającej na hotelowym korytarzu.
- Kurwa! Co ty sobie wyobrażasz?! – jego zaciśnięta w pięść dłoń uderzyła z impetem w stolik, powodując jego drżenie. - Myślisz, że jak tu przyjdziesz i postraszysz nas tym swoim skurwielem od Strażników, to my się poddamy i wszystko ci ładnie oddamy!– Jego głos stawał się głośniejszy, zdenerwowanie brało nad nim górę i tracił opanowanie.  Naomi nawet się nie poruszyła, ale pod ciemną chustą przysłaniającą jej twarz zagościł złośliwy uśmiech tryumfu.
- Właściwie, nawet nie miałam zamiaru mieszać do tego Yukaru… Układ miał być raczej taki, że wy mi oddacie zwoje bez walki, a ja was wspaniałomyślnie nie zabije. – rzekła lekko. Twarz blondyna wykrzywiła się w gniewie i pociemniałą, a on popełnił największy i ostatni błąd w swoim burzliwym życiu - gwałtownie wstał od stolika przewracając go i rzucając się z wyciągniętą bronią na dziewczynę. Kunai przeleciał jej obok policzka, gdy się uchyliła, szarooki był szybki, ale zbyt zdenerwowany, by panować nad własnym ciałem. Złapała go za nadgarstek ręki, w której trzymał ostrze i pchnęła w przód. Siła ciosu i pęd wyrzuciły go na sąsiednią ścianę, która zamiast zafundować mu bolesne spotkanie z twardą powierzchnią zachowała się jak olbrzymi lep, przytrzymując go nad ziemią. Smolista czerń powoli oplatała jego ciało nie pozwalając się ruszyć.
- Co ty, kur… - głos uwiązł mu w gardle, ciemne macki wlewały się powoli do jego ust zabierając głos i oddech, oczy krzyczały niemym strachem i zdziwieniem, a kończyny wyginały się pod dziwnymi kątami - cicho strzyknęły kości, a potem kark i bezwładne ciało osunęło się na podłogę zatapiając w morderczej mgle. Kimi stał przerażony i sparaliżowany wpatrując się w trupa z szeroko otwartymi oczami. Ona odwróciła się i spojrzała na zastygłego bruneta, który zbyt pochłonięty krótką rozmową Naomi ze swoim towarzyszem, nie zauważył jak lepka ciemność oplotła się wokół niego unieruchamiając go. Delikatnie poruszyła ręką w jego stronę i cień pochłoną go do reszty zamykając w klace i zabijając, patrzyła w powoli znikające i rozszerzające się w przerażeniu oczy bruneta. Starzec nie wytrzymał i rzucił trzymane przez siebie zwoje na podłogę przed dziewczyną, poczym ruszył ku drzwiom. Ona pozbierała powoli cenny towar i rozłożyła go na jednym z łóżek przygotowując się do skopiowania. Każdy jej ruch był delikatny i ostrożny jakby bała się, że może je zniszczyć. Całkowicie skupiona na zwojach, nawet nie zwracała uwagi na zagubionego starca. Kimi dopadł hotelowych drzwi, ale zaraz cofną się przerażony, gdy jego ręka dotknęła chłodnej i oślizgłej substancji, która zatrzymała się przez chwilę na jego ręce, poczym znów wróciła do oplatana drzwi i klamki.
- Nie uciekniesz. Pokój jest teraz szczelnie zamknięty. – powiedziała nie przerywając swojej pracy. Mężczyzna odwrócił się powoli i rozejrzał po pomieszczeniu, nie odnajdując żadnej drogi ucieczki zrezygnowany spojrzał na dziewczynę i zaryzykował:
- Proszę, wypuść mnie…  oddałem ci przecież zwoje… nie jestem ci potrzebny.
Jej ręce poruszały się szybko kreśląc równe, pieczętujące znaki na czystych kartach. Nie zwracała na niego uwagi, gdy skończyła pisać złożyła ręce w pieczęci i zaczęła kopiować. Wszystko trwało sekundy. Kimi patrzył na to z rosnącym zdziwieniem i fascynacją.
- Jak…jak ci się udało skopiować je bez rozpieczętowania… to jest nie możliwe! – Spojrzała na niego przelotnie chowając narzędzia do kabuty. Oryginalne zwoje pozostawiła rozrzucone tam gdzie były, po czym podeszła do Kimiego. Ten cofną się odruchowo w stronę ściany, ale gdy poczuł lodowaty chłód za sobą staną w miejscu.
- Spokojnie, nie zamierzam cię zabić. – zaczęła spokojnym, niemal kojącym głosem. – Teraz posłuchaj. Najprawdopodobniej za chwile przyjdzie tu paru ludzi, którzy będą chcieli dowiedzieć się co zaszło. Opowiesz im wszystko. – przerwała czekając na jego reakcje, ten tylko kiwną głową zbyt wystraszony, by cokolwiek powiedzieć. Podjęła po chwili. - Będzie z nimi mężczyzna o brązowych włosach i czerwonych oczach. Człowiek nie do przeoczenia, chcę żebyś dokładnie przekazał mu moje słowa…

Kimi siedział na łóżku pogrążony w swoich myślach, niewidzący wzrok utkwił gdzieś w pustce przez sobą. Przez pękniętą balkonową szybę do pomieszczenia wdzierał się chłodny wiatr i poruszał długimi zasłonami, które tańczyły w takt nieznanej melodii. Cienie w pokoju wróciły na swoje dawne miejsca i nic, prócz dwóch powykrzywianych w nienaturalnych pozach ciał, nie świadczyło o tym, co wydarzyło się w tych bladych hotelowych murach. Frontowe drzwi pokoju były otwarte na oścież i szeroka smuga światła wpadała do środka rozwidlając mrok. Mocna, żółta korytarzowa żarówka falowała delikatnie jakby poruszana niewidzialnym wiatrem. Ze swego miejsca, Kimi widział przeciwległą ścianę korytarza w kolorze zgniłej zieleni, przyozdobioną teraz długimi smugami szkarłatnej czerwieni. Minęło już dobrych parę chwil od kąt dziewczyna opuściła pokój głównymi drzwiami i udała się w tylko sobie znanym kierunku. Mężczyzna myślał nad tym co wydarzyło się dzisiejszej nocy i nad słowami rudowłosej, które wciąż szumiały mu w głowie donośnym echem.

Kilka godzin później, gdy noc powoli ustępowała miejsca powstającemu, przy akompaniamencie ptasiego śpiewu, słońcu, mały hotelowy pokoik w centrum miasta znów tętnił życiem. Grupy techników i śledczych pracujących dla Strażników uwijało się, aby zdobyć jak najwięcej informacji o tym co się tu wydarzyło. Na środku pomieszczenia, w miejscu gdzie stał mały lakierowany stoliczek, przystanęło teraz dwóch mężczyzn. Jeden z nich, ciemny blondyn o wąskich czarnych oczach, które zdawały się być wiecznie zamknięte jakby ich właściciel cały czas przebywał gdzieś na granicy jawy i snu, stał spokojnie, opanowany z kamienną obojętnością na twarzy, mocno zaciągał się własnoręcznie wykonanym skrętem. Ostry tytoniowy zapach rozchodził się po pomieszczeniu i drażnił nozdrza towarzyszącego mu szatyna o smutnych krwistoczerwonych oczach. Pierwszy odezwał się czarnooki, pociągając zakatarzonym nosem.
- No i kto by się kurwa spodziewał, że mała urządzi tu taką  rzeź z powodu jakichś paru zwoi… - jego głos był zachrypnięty i niski, zabarwiony nutką rozbawienia. Jego towarzysz nie odezwał się, omiótł zbolałym wzrokiem pomieszczenie i podniósł jeden z leżących na łóżku dokumentów przyglądając się nienaruszonym pieczęcią. – ale trzeba przyznać, że nieźle się uwinęła. Żeby wykończyć najlepszych ludzi Riju i to tuż pod jego nosem – ciągną blondyn – w sumie to nieźle nam się przysłużyła… nie mieliśmy pojęcia, że ten sukinsyn znowu robi nam pod dupę. – Znów zaciągną się papierosem zerkając za swojego kompana spod przymrużonych powiek. Ten zdawał się nie reagować na słowa blondyna, jakby znajdował się w zupełnie innym świecie. Czarnooki zaczął po chwili:
- W sumie to ciekawe… przecież Shino – kiwną lekko głową  w stronę wykrzywionej w bolesnym grymasie twarzy, leżącego na ziemi blondyna – i Naomi pracowali razem jeszcze przed tym jak sprowadziłeś ją na lepszą drogę… - ostatnie słowa wypowiedział z delikatną nutką ironii, wyczuwalną tylko dla kogoś, kto go dobrze znał – a tu popatrz co się porobiło…aż strach się bać, skoro tak traktuje swoich byłych kompanów. – Znów mocno zaciągną się papierosem. Szatyn poruszył się nieznacznie i odłożył trzymany w ręku zwój na miejsce po czym odwrócił się do swojego towarzysza.
- To, że ze sobą pracowali nie znaczy, że się lubili… - zaczął powoli, jego głos był przyjemny, ale wyprany z wszelkich emocji. – na pewno miała dobry powód żeby ich wykończyć – dodał bez przekonania.
- Kurwa, stary ty sobie naprawdę jej nie odpuścisz?! – blondyn zgasił papierosa pod stopą i przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. – Przecież suka rzuciła cię na zbity pysk po tym co dla niej zrobiłeś, a w ostatnim tygodniu zaatakowała nawet paru naszych. – twarz blondyna, choć nadal opanowana, powoli poddawała się targającym nim emocjom.  - Przecież Lio siedzi w szpitalu tylko dlatego, że skubana podeszła do niego jakby nigdy nic i poprosiła o ogień, a następne co pamięta to jak leżał z połamanymi gnatami we własnej krwi. Stary, wiesz, że mała była dla mnie jak siostra, ale albo coś jej się poprzestawiało w tym małym łebku albo wcale jej nie znaliśmy i daliśmy się wykorzystać jak stare dupy. – zakończył wyciągając z kieszeni bibułkę i skręcając w roztargnieniu kolejnego papierosa.
- Ja ją znam Rino. – wycedził przez zęby szatyn. – To…to wszystko… - głos zaczął mu się łamać.
- Kurwa, stary…daj se spokój, bo już mnie naprawdę wkurwiasz… - Szatyn nie zdążył odpowiedzieć, bo do pokoju weszła wysoka dziewczyna o kruczoczarnych włosach i tak samo ciemnych oczach osłoniętych gęstymi rzęsami.
- Yukaru… - odezwała się melodyjnym głosem opierając się swobodnie o framugę. – Ten świadek, Kimi. Chce z tobą rozmawiać. Podobno ma jakąś wiadomość od Naomi. – Czerwonooki zastygł na chwilę z nadzieja w oczach, po czym ruszył ku wyjściu, za nim poszedł blondyn wymieniając z dziewczyną przeciągłe spojrzenie. Wyminęli krzątających się ludzi i dwa pozbawione paru kończyn ciała udając się do pobliskiego pokoju gdzie przesłuchiwano świadka.  W pomieszczeniu było jeszcze dwóch ludzi i Kimi, który siedział zamyślony na kanapie. Podniósł wzrok, gdy mężczyźni weszli do pomieszczenia i zatrzymał go na szatynie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Cóż, jesteś taki jak mówiła… - uśmiechną się do siebie w trochę dziwny sposób sugerujący człowieka nie do końca sprawnego na umyśle. – człowiek nie do przeoczenia.
Szatyn zignorował jego uwagę i zapytał wprost.
- Co takiego masz mi do przekazania? – Kimi zamyślał się prze chwilę i zaczął.
- Kazała mi przekazać… że wcale jej nie znasz i jeśli spróbujesz jej szukać to skończysz jak tamta dwójka…

Biegła szybko po oświetlonych neonami dachach, chcąc jak najszybciej oddalić się od potężnego budynku hotelu, w którym pozostawiła za sobą tak widoczną wizytówkę. Nim do końca wstanie świt ruszą już za nią w pościg. „Nie ma to jak odchodzić z hukiem” – pomyślała z goryczą i przyśpieszyła. Zmęczenie i ból powoli zaczęły do niej powracać grożąc tępym mrowieniem w całym ciele. Dotarła do swojej dzielnicy i przystanęła na pustej teraz ulicy. Przed drzwiami do jej kamienicy stała jakaś postać okryta szczelnym płaszczem. Przyglądała się jej chwile z odległości po czym podeszła sprężystym krokiem szturchając mężczyznę lekko w ramię. Ten poruszył się niespokojnie i odetchną z ulgą, gdy ją zobaczył.
- Kurcze, ale mnie przestraszyłaś… - zaczął. – Przysyła mnie Kimura. – Kiwnęła głową by kontynuował.
- Dziewczyna dotarła do ciebie praktycznie od razu po wyjściu z baru. Po drodze zamieniła kilka zdań z jakimś typkiem, ale nie wiem kim był.
- Dzięki Ichigo. – powiedziała cicho – wracaj już i podziękuj ode mnie Kimurze. – Chłopak tylko skiną jej głową na pożegnanie i ruszył szybkim krokiem w stronę centrum. Na odchodnym rzucił jeszcze przez ramię:
- Pozdrów Yukaru…
- Jasne. – odpowiedziała pod nosem i weszła do budynku.
Jej wyostrzone zmysły już na schodach poczuły delikatny zapach słodkich perfum dziewczyny, a w miarę zbliżania się do drzwi stawał się on coraz bardziej intensywny. Była zmęczona, jej ruchy stawały się coraz bardziej mechaniczne i powolne. Weszła do pomieszczenia. Od razu uderzyła ją ciemność jaka tu panowała i zaduch, choć mogłaby przysiądź, że zostawiła otwarte okno. I wtedy to poczuła, strach sparaliżował ją całkowicie i zamarła w bezruchu. Jak mogła wcześniej tego nie wyczuć? Oprócz mdłego zapachu perfum w powietrzu unosił się jeszcze inny aromat o wiele bardziej subtelny – zapach krwi. Jej oczy już coraz słabiej widziały w ciemności i jedyne co dostrzegała to niewyraźne kontury mebli i leżącej na jej łóżku postaci, wokół której powoli stygła ciemna, lepka plama.  Nadal stała przy drzwiach, ale wiedziała, że nie ma już żadnych szans na ucieczkę. Powoli uniosła rękę do przełącznika i zapaliła światło. Na parapecie okna siedział mężczyzna i głaskał siedzącego obok kota, który ocierał się z zadowoleniem o jego udo. Nawet na nią nie spojrzał, zdawał się całkowicie pochłonięty wykonywaną przez siebie czynnością. Wykończone ciało Naomi odmawiało jej posłuszeństwa i z głośnym westchnieniem oparła się o drzwi. Wszystkimi zmysłami czuła teraz mocną czakrę mężczyzny, którą przecież tak dobrze znała. Ten odwrócił się do niej powoli ukazując swoją twarz skrytą pod pomarańczową maską z nieodzownym Sharinganem w pojedynczym otworze.  
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz