Witam, tak jakoś wyszło, że po tak długim czasie zajrzałam
na stronę o której zdążyłam już dawno zapomnieć w natłoku codziennego życia.
Nie mówię, że wracam, ale skoro część historii jest już napisana i zalega na komputerze,
to równie dobrze mogę puścić ją w świat :)
Ten rozdział jest całkowicie nie poprawiony i pisany … lata
temu (jak ten czas leci)… więc z pewnością pojawi się wiele błędów, których nie
będę już poprawiać. Jeśli powrócę do tego opowiadania to zajmę się już
następnymi rozdziałami, niech te pozostaną takie jakie są… chyba, że komuś
bardzo będzie się chciało wytknąć mi błędy. Pozdrawiam She
Rozdział 2 cz.2
- Kopę lat chłopcy. – rzekła lekko, jej głos był cichy i
głęboki, niemal zmysłowy. Kimi stał sparaliżowany wodząc wzrokiem od jednej
twarzy do drugiej - nie miał pojęcie co się dzieje. Przed nim stała kobieta w
ciemnym płaszczu i z zasłoniętą twarzą, spod kaptura wystawały jej kosmki
rudych włosów, a ludzie, którzy jeszcze przed chwilą bawili się w najlepsze
wykańczając jego ochroniarzy stali spięci wpatrując się w nią z nieodgadnionym
wyrazem twarzy. Weszła głębiej do pokoju, śledzona przez uważny wzrok obu
napastników, wyminęła odłamki szkła z rozbitej balkonowej szyby i leżące,
nieprzytomne cało kobiety. Podeszła do ustawionego na środku pomieszczenia
okrągłego stoliczka i usiada na jednym z drewnianych krzeseł przyglądając się
ciekawej reakcji mężczyzn. Blondyn pierwszy odzyskał pewność siebie i uśmiechną
się niemal serdecznie, w jego szarych tęczówkach odbijał się blask nocnej
lampki stojącej przy łóżku. Położył rękę na ramieniu starca i popchną go w
stronę stolika, sadzając go przy nim brutalnie. On sam, także zasiadł
naprzeciwko dziewczyny z przyklejonym uśmiechem i zimnym spojrzeniem
przepełnionym nieukrywaną niechęcią i pogardą.
- Naomi… - spojrzał jej prosto w oczy – …cóż za miłe
spotkanie.
- Czyżby? – jej pytanie, wypowiedziane głosem pełnym ironii i
rozbawienia zawisło w pomieszczeniu napinając panującą tam atmosferę do granic
wytrzymałości. Ostatnie pozory cywilizowanej konwersacji wyginały się
niebezpiecznie grożąc brutalnymi konsekwencjami.
- Czego chcesz? – wycedził przez zaciśnięte zęby szarooki
nie spuszczając wzroku z jej nienaturalnie rozszerzonych tęczówek. Przez chwilę
panowała cisza, ciemność w pokoju zdawała się gęstnieć z każdą sekundą
pochłaniając coraz większą powierzchnie pomieszczenia, jednak nikt tego nie
zauważał, wszyscy byli zbyt skupieni na nowoprzybyłej osobie, która siedziała
spokojnie przy ciemnym, lakierowanym stoliku, a jej postawa, aż raziła
pewnością siebie i nonszalancją doprowadzającą blondyna do pasji.
- To chyba logiczne, czego chcę…- zaczęła powoli - pytanie brzmi… Kiedy mi to oddacie? –
zakończyła przypatrując się rosnącemu rozdrażnieniu jej rozmówcy. Kontem oka
dostrzegła niespokojne poruszenie bruneta i wyczuła zniecierpliwienie
pozostałej dwójki czekającej na hotelowym korytarzu.
- Kurwa! Co ty sobie wyobrażasz?! – jego zaciśnięta w pięść
dłoń uderzyła z impetem w stolik, powodując jego drżenie. - Myślisz, że jak tu
przyjdziesz i postraszysz nas tym swoim skurwielem od Strażników, to my się
poddamy i wszystko ci ładnie oddamy!– Jego głos stawał się głośniejszy,
zdenerwowanie brało nad nim górę i tracił opanowanie. Naomi nawet się nie poruszyła, ale pod ciemną
chustą przysłaniającą jej twarz zagościł złośliwy uśmiech tryumfu.
- Właściwie, nawet nie miałam zamiaru mieszać do tego
Yukaru… Układ miał być raczej taki, że wy mi oddacie zwoje bez walki, a ja was
wspaniałomyślnie nie zabije. – rzekła lekko. Twarz blondyna wykrzywiła się w
gniewie i pociemniałą, a on popełnił największy i ostatni błąd w swoim
burzliwym życiu - gwałtownie wstał od stolika przewracając go i rzucając się z
wyciągniętą bronią na dziewczynę. Kunai przeleciał jej obok policzka, gdy się
uchyliła, szarooki był szybki, ale zbyt zdenerwowany, by panować nad własnym
ciałem. Złapała go za nadgarstek ręki, w której trzymał ostrze i pchnęła w
przód. Siła ciosu i pęd wyrzuciły go na sąsiednią ścianę, która zamiast
zafundować mu bolesne spotkanie z twardą powierzchnią zachowała się jak
olbrzymi lep, przytrzymując go nad ziemią. Smolista czerń powoli oplatała jego
ciało nie pozwalając się ruszyć.
- Co ty, kur… - głos uwiązł mu w gardle, ciemne macki
wlewały się powoli do jego ust zabierając głos i oddech, oczy krzyczały niemym
strachem i zdziwieniem, a kończyny wyginały się pod dziwnymi kątami - cicho
strzyknęły kości, a potem kark i bezwładne ciało osunęło się na podłogę
zatapiając w morderczej mgle. Kimi stał przerażony i sparaliżowany wpatrując
się w trupa z szeroko otwartymi oczami. Ona odwróciła się i spojrzała na
zastygłego bruneta, który zbyt pochłonięty krótką rozmową Naomi ze swoim
towarzyszem, nie zauważył jak lepka ciemność oplotła się wokół niego unieruchamiając
go. Delikatnie poruszyła ręką w jego stronę i cień pochłoną go do reszty
zamykając w klace i zabijając, patrzyła w powoli znikające i rozszerzające się
w przerażeniu oczy bruneta. Starzec nie wytrzymał i rzucił trzymane przez
siebie zwoje na podłogę przed dziewczyną, poczym ruszył ku drzwiom. Ona
pozbierała powoli cenny towar i rozłożyła go na jednym z łóżek przygotowując
się do skopiowania. Każdy jej ruch był delikatny i ostrożny jakby bała się, że
może je zniszczyć. Całkowicie skupiona na zwojach, nawet nie zwracała uwagi na zagubionego
starca. Kimi dopadł hotelowych drzwi, ale zaraz cofną się przerażony, gdy jego
ręka dotknęła chłodnej i oślizgłej substancji, która zatrzymała się przez chwilę
na jego ręce, poczym znów wróciła do oplatana drzwi i klamki.
- Nie uciekniesz. Pokój jest teraz szczelnie zamknięty. –
powiedziała nie przerywając swojej pracy. Mężczyzna odwrócił się powoli i
rozejrzał po pomieszczeniu, nie odnajdując żadnej drogi ucieczki zrezygnowany
spojrzał na dziewczynę i zaryzykował:
- Proszę, wypuść mnie… oddałem ci przecież zwoje… nie jestem ci
potrzebny.
Jej ręce poruszały się szybko kreśląc równe, pieczętujące
znaki na czystych kartach. Nie zwracała na niego uwagi, gdy skończyła pisać
złożyła ręce w pieczęci i zaczęła kopiować. Wszystko trwało sekundy. Kimi
patrzył na to z rosnącym zdziwieniem i fascynacją.
- Jak…jak ci się udało skopiować je bez rozpieczętowania… to
jest nie możliwe! – Spojrzała na niego przelotnie chowając narzędzia do kabuty.
Oryginalne zwoje pozostawiła rozrzucone tam gdzie były, po czym podeszła do
Kimiego. Ten cofną się odruchowo w stronę ściany, ale gdy poczuł lodowaty chłód
za sobą staną w miejscu.
- Spokojnie, nie zamierzam cię zabić. – zaczęła spokojnym,
niemal kojącym głosem. – Teraz posłuchaj. Najprawdopodobniej za chwile
przyjdzie tu paru ludzi, którzy będą chcieli dowiedzieć się co zaszło. Opowiesz
im wszystko. – przerwała czekając na jego reakcje, ten tylko kiwną głową zbyt
wystraszony, by cokolwiek powiedzieć. Podjęła po chwili. - Będzie z nimi
mężczyzna o brązowych włosach i czerwonych oczach. Człowiek nie do przeoczenia,
chcę żebyś dokładnie przekazał mu moje słowa…
Kimi siedział na łóżku pogrążony w swoich myślach,
niewidzący wzrok utkwił gdzieś w pustce przez sobą. Przez pękniętą balkonową
szybę do pomieszczenia wdzierał się chłodny wiatr i poruszał długimi zasłonami,
które tańczyły w takt nieznanej melodii. Cienie w pokoju wróciły na swoje dawne
miejsca i nic, prócz dwóch powykrzywianych w nienaturalnych pozach ciał, nie
świadczyło o tym, co wydarzyło się w tych bladych hotelowych murach. Frontowe
drzwi pokoju były otwarte na oścież i szeroka smuga światła wpadała do środka
rozwidlając mrok. Mocna, żółta korytarzowa żarówka falowała delikatnie jakby
poruszana niewidzialnym wiatrem. Ze swego miejsca, Kimi widział przeciwległą
ścianę korytarza w kolorze zgniłej zieleni, przyozdobioną teraz długimi smugami
szkarłatnej czerwieni. Minęło już dobrych parę chwil od kąt dziewczyna opuściła
pokój głównymi drzwiami i udała się w tylko sobie znanym kierunku. Mężczyzna
myślał nad tym co wydarzyło się dzisiejszej nocy i nad słowami rudowłosej,
które wciąż szumiały mu w głowie donośnym echem.
Kilka godzin później, gdy noc powoli ustępowała miejsca powstającemu,
przy akompaniamencie ptasiego śpiewu, słońcu, mały hotelowy pokoik w centrum
miasta znów tętnił życiem. Grupy techników i śledczych pracujących dla
Strażników uwijało się, aby zdobyć jak najwięcej informacji o tym co się tu
wydarzyło. Na środku pomieszczenia, w miejscu gdzie stał mały lakierowany
stoliczek, przystanęło teraz dwóch mężczyzn. Jeden z nich, ciemny blondyn o
wąskich czarnych oczach, które zdawały się być wiecznie zamknięte jakby ich
właściciel cały czas przebywał gdzieś na granicy jawy i snu, stał spokojnie,
opanowany z kamienną obojętnością na twarzy, mocno zaciągał się własnoręcznie
wykonanym skrętem. Ostry tytoniowy zapach rozchodził się po pomieszczeniu i
drażnił nozdrza towarzyszącego mu szatyna o smutnych krwistoczerwonych oczach.
Pierwszy odezwał się czarnooki, pociągając zakatarzonym nosem.
- No i kto by się kurwa spodziewał, że mała urządzi tu
taką rzeź z powodu jakichś paru zwoi… -
jego głos był zachrypnięty i niski, zabarwiony nutką rozbawienia. Jego
towarzysz nie odezwał się, omiótł zbolałym wzrokiem pomieszczenie i podniósł
jeden z leżących na łóżku dokumentów przyglądając się nienaruszonym pieczęcią.
– ale trzeba przyznać, że nieźle się uwinęła. Żeby wykończyć najlepszych ludzi
Riju i to tuż pod jego nosem – ciągną blondyn – w sumie to nieźle nam się
przysłużyła… nie mieliśmy pojęcia, że ten sukinsyn znowu robi nam pod dupę. –
Znów zaciągną się papierosem zerkając za swojego kompana spod przymrużonych
powiek. Ten zdawał się nie reagować na słowa blondyna, jakby znajdował się w
zupełnie innym świecie. Czarnooki zaczął po chwili:
- W sumie to ciekawe… przecież Shino – kiwną lekko głową w stronę wykrzywionej w bolesnym grymasie twarzy,
leżącego na ziemi blondyna – i Naomi pracowali razem jeszcze przed tym jak
sprowadziłeś ją na lepszą drogę… - ostatnie słowa wypowiedział z delikatną
nutką ironii, wyczuwalną tylko dla kogoś, kto go dobrze znał – a tu popatrz co
się porobiło…aż strach się bać, skoro tak traktuje swoich byłych kompanów. – Znów
mocno zaciągną się papierosem. Szatyn poruszył się nieznacznie i odłożył
trzymany w ręku zwój na miejsce po czym odwrócił się do swojego towarzysza.
- To, że ze sobą pracowali nie znaczy, że się lubili… -
zaczął powoli, jego głos był przyjemny, ale wyprany z wszelkich emocji. – na
pewno miała dobry powód żeby ich wykończyć – dodał bez przekonania.
- Kurwa, stary ty sobie naprawdę jej nie odpuścisz?! –
blondyn zgasił papierosa pod stopą i przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. – Przecież
suka rzuciła cię na zbity pysk po tym co dla niej zrobiłeś, a w ostatnim
tygodniu zaatakowała nawet paru naszych. – twarz blondyna, choć nadal
opanowana, powoli poddawała się targającym nim emocjom. - Przecież Lio siedzi w szpitalu tylko
dlatego, że skubana podeszła do niego jakby nigdy nic i poprosiła o ogień, a
następne co pamięta to jak leżał z połamanymi gnatami we własnej krwi. Stary,
wiesz, że mała była dla mnie jak siostra, ale albo coś jej się poprzestawiało w
tym małym łebku albo wcale jej nie znaliśmy i daliśmy się wykorzystać jak stare
dupy. – zakończył wyciągając z kieszeni bibułkę i skręcając w roztargnieniu
kolejnego papierosa.
- Ja ją znam Rino. – wycedził przez zęby szatyn. – To…to
wszystko… - głos zaczął mu się łamać.
- Kurwa, stary…daj se spokój, bo już mnie naprawdę
wkurwiasz… - Szatyn nie zdążył odpowiedzieć, bo do pokoju weszła wysoka dziewczyna
o kruczoczarnych włosach i tak samo ciemnych oczach osłoniętych gęstymi
rzęsami.
- Yukaru… - odezwała się melodyjnym głosem opierając się
swobodnie o framugę. – Ten świadek, Kimi. Chce z tobą rozmawiać. Podobno ma
jakąś wiadomość od Naomi. – Czerwonooki zastygł na chwilę z nadzieja w oczach,
po czym ruszył ku wyjściu, za nim poszedł blondyn wymieniając z dziewczyną
przeciągłe spojrzenie. Wyminęli krzątających się ludzi i dwa pozbawione paru
kończyn ciała udając się do pobliskiego pokoju gdzie przesłuchiwano
świadka. W pomieszczeniu było jeszcze
dwóch ludzi i Kimi, który siedział zamyślony na kanapie. Podniósł wzrok, gdy mężczyźni
weszli do pomieszczenia i zatrzymał go na szatynie z nieodgadnionym wyrazem
twarzy.
- Cóż, jesteś taki jak mówiła… - uśmiechną się do siebie w
trochę dziwny sposób sugerujący człowieka nie do końca sprawnego na umyśle. –
człowiek nie do przeoczenia.
Szatyn zignorował jego uwagę i zapytał wprost.
- Co takiego masz mi do przekazania? – Kimi zamyślał się
prze chwilę i zaczął.
- Kazała mi przekazać… że wcale jej nie znasz i jeśli
spróbujesz jej szukać to skończysz jak tamta dwójka…
Biegła szybko po oświetlonych neonami dachach, chcąc jak
najszybciej oddalić się od potężnego budynku hotelu, w którym pozostawiła za
sobą tak widoczną wizytówkę. Nim do końca wstanie świt ruszą już za nią w
pościg. „Nie ma to jak odchodzić z hukiem” – pomyślała z goryczą i
przyśpieszyła. Zmęczenie i ból powoli zaczęły do niej powracać grożąc tępym mrowieniem
w całym ciele. Dotarła do swojej dzielnicy i przystanęła na pustej teraz ulicy.
Przed drzwiami do jej kamienicy stała jakaś postać okryta szczelnym płaszczem.
Przyglądała się jej chwile z odległości po czym podeszła sprężystym krokiem
szturchając mężczyznę lekko w ramię. Ten poruszył się niespokojnie i odetchną z
ulgą, gdy ją zobaczył.
- Kurcze, ale mnie przestraszyłaś… - zaczął. – Przysyła mnie
Kimura. – Kiwnęła głową by kontynuował.
- Dziewczyna dotarła do ciebie praktycznie od razu po wyjściu
z baru. Po drodze zamieniła kilka zdań z jakimś typkiem, ale nie wiem kim był.
- Dzięki Ichigo. – powiedziała cicho – wracaj już i
podziękuj ode mnie Kimurze. – Chłopak tylko skiną jej głową na pożegnanie i
ruszył szybkim krokiem w stronę centrum. Na odchodnym rzucił jeszcze przez
ramię:
- Pozdrów Yukaru…
- Jasne. – odpowiedziała pod nosem i weszła do budynku.
Jej wyostrzone zmysły już na schodach poczuły delikatny
zapach słodkich perfum dziewczyny, a w miarę zbliżania się do drzwi stawał się on
coraz bardziej intensywny. Była zmęczona, jej ruchy stawały się coraz bardziej
mechaniczne i powolne. Weszła do pomieszczenia. Od razu uderzyła ją ciemność
jaka tu panowała i zaduch, choć mogłaby przysiądź, że zostawiła otwarte okno. I
wtedy to poczuła, strach sparaliżował ją całkowicie i zamarła w bezruchu. Jak
mogła wcześniej tego nie wyczuć? Oprócz mdłego zapachu perfum w powietrzu
unosił się jeszcze inny aromat o wiele bardziej subtelny – zapach krwi. Jej
oczy już coraz słabiej widziały w ciemności i jedyne co dostrzegała to
niewyraźne kontury mebli i leżącej na jej łóżku postaci, wokół której powoli
stygła ciemna, lepka plama. Nadal stała
przy drzwiach, ale wiedziała, że nie ma już żadnych szans na ucieczkę. Powoli
uniosła rękę do przełącznika i zapaliła światło. Na parapecie okna siedział
mężczyzna i głaskał siedzącego obok kota, który ocierał się z zadowoleniem o
jego udo. Nawet na nią nie spojrzał, zdawał się całkowicie pochłonięty
wykonywaną przez siebie czynnością. Wykończone ciało Naomi odmawiało jej posłuszeństwa
i z głośnym westchnieniem oparła się o drzwi. Wszystkimi zmysłami czuła teraz mocną
czakrę mężczyzny, którą przecież tak dobrze znała. Ten odwrócił się do niej
powoli ukazując swoją twarz skrytą pod pomarańczową maską z nieodzownym Sharinganem
w pojedynczym otworze.